Dookoła Alp 1995 Japonia 1996 Dookoła Polski 1997 Madagaskar 1998 Wielki Kanion 1999 Kuba 2001 Meksyk, Belize, Gwatemala 2005 Sri Lanka 2006 Krym, Mołdawia, Rumunia 2008 Korsyka i Sardynia 2009 2021 2022 2023 Sorry, your browser does not support inline SVG.
6 dzień
Trasa (410 km):
Elbląg - Gdańsk - Wejherowo - Lębork - Słupsk - Koszalin - Goleniów - Szczecin

Przejeżdżając przez Gdańsk wjechaliśmy na obwodnicę, by ominąć centrum Trójmiasta. Okazało się, że jest to droga szybkiego ruchu, co wcale nie zmusiło nas do zawrócenia, ale schowałem się za busa mknąc za nim z prędkością 50-60 km/godz., a na jednym ze zjazdów pobiłem nawet swój rekord prędkości: 89,9 km/godz. Przy tak dużej prędkości nie widziałem nic oprócz przedniego koła i zderzaka busa. Moja koncentracja w takiej sytuacji sięgała zenitu. Nic dziwnego. Jakikolwiek błąd mógłby kosztować mnie utratę życia! Wystarczyłoby tylko wpaść w dziurę w jezdni lub bus, jadący przede mną w odległości około metra, nagle zaczął hamować i nie byłoby co ze mnie zbierać. Później w rozmowie z ekipą widziałem, że wtedy niektórym z nich puściły emocje.

Za Koszalinem zerwał się wiatr. Później zaczęło padać, a zostało jeszcze 100 kilometrów do Szczecina. Założyłem na siebie nieprzemakalną odzież z „Goretexu”, ale i tak po pół godziny byłem kompletnie mokry. Na dodatek w butach chlapała woda. Zrobiło się zimno i niebezpiecznie, gdyż cienkie opony, na których jechałem miały niewielką przyczepność na mokrej nawierzchni. Nie powiem żebym się nie bał wywrotki. Pamiętam jak dwa lata temu, podczas mojej alpejskiej wyprawy wpadłem w poślizg na zakręcie i szorowałem asfalt. To przykre wspomnienie jest żywe do dziś. Przed Szczecinem zmieniłem rower na górski, bo wjechaliśmy na drogę szybkiego ruchu wykonaną z betonowych płyt. Potem trochę się pogubiliśmy, gdyż nie wiedzieliśmy, w który zjazd trzeba wjechać. W końcu po kilkunastu nerwowych minutach udało się dotrzeć do hotelu. Przyjechałem tam wyczerpany psychicznie. Deszcz „rozłożył” mnie zupełnie. Ostatnią godzinę jechałem siłą woli, wpadając w stan dziwnego otępienia wzmacnianego rytmicznym stukiem kół na łączeniach płyt. Po ulokowaniu w pokojach i rozpakowaniu lekarz zajął się suszeniem moich rzeczy, a przede wszystkim butów. Choć zapowiadało się, że jutrzejszy dzień będzie deszczowy, to nie należy do przyjemności jechać w mokrych rzeczach. O, przepraszam za ten truizm.