Dookoła Alp 1995 Japonia 1996 Dookoła Polski 1997 Madagaskar 1998 Wielki Kanion 1999 Kuba 2001 Meksyk, Belize, Gwatemala 2005 Sri Lanka 2006 Krym, Mołdawia, Rumunia 2008 Korsyka i Sardynia 2009 2021 2022 2023 Sorry, your browser does not support inline SVG.
San Cristobal i okolice
Kiedy dojechaliśmy do San Cristobal de las Casas musieliśmy założyć polary i długie spodnie. Temperatura spadła do ok. 25 stopni a my przyzwyczajeni już do stopni 40 i więcej po prostu marzliśmy. San Cristobal to typowe, spokojne meksykańskie miasteczko. Brukowane uliczki, skromne ale bajecznie kolorowo pomalowane domy i kamieniczki. Jak w wielu takich miejcach tak i tu najważniejszym miejscem jest rynek. Wieczorem można posłuchać jakiejś kapeli na żywo, potańczyć salsę, wypić drinka. Jedliśmy w tej miejscowości najpyszniejsze ciasto świata! Nigdzie i nigdy żadne ciasto nie smakowało nam jak to tutaj. Leżące obok targowisko to raj dla turystów. Biżuteria, paski, kapelusze, bluzy, szale, obrusy, rzeźby, maski, …i wszystko bardzo tanio! Dodatkowo można się jeszcze targować!

Ale ten raj jest tylko dla turystów. Ludzie, którzy to sprzedają niejednokrotnie śpią na chodniku pilnując swojego dobytku. Każdy z nich ma nadzieję, że to właśnie do niego podejdzie turysta i coś kupi. Ceny są wielokrotnie niższe niż np. w Cancun i nie współmiernie niskie do wysiłku jaki Ci biedni ludzie wkładają w swoje dzieło. W Meksyku nikt nie czeka na zasiłek, od nikogo nie usłyszymy, że mu się nie opłaca pracować. Zbiera się kilku kumpli, siadają pod drzewem i grają zachęcając przechodniów do zakołysania się w rytmie salsy i do wrzucenia kilku peso do kapelusza. Dlatego w wielu miejscach kupowaliśmy więcej niż było nam potrzebne, kupowaliśmy od najbardziej biednie wyglądającej staruszki i bez targowania się - nie mieliśmy do tego ani serca ani chęci.

W San Cristobal de las Casas jest kilka biur podróży, w których można wykupić wycieczkę do indiańskich wiosek.

San Juan Chamula - wrażenie na mnie zrobił cmentarz pełen różnokolorowych krzyży. Białe krzyże wskazywały groby dzieci i ludzi bardzo młodych, niebieskie - w średnim wieku, czarne – starszych. Krzyży przy grobie było tyle ile dzieci miał pochowany meksykanin. Jeśli grób jest betonowy – to spoczywa w nim ktoś zamożniejszy. Kościół – niesamowite wrażenie - podłoga pokryta suchą trawą. Przy ścianach stały naturalnej wielkości figury Świętych. Nie było ołtarza. Nie było księży. Kościołem opiekują się wierni. Ludzie przychodzą żeby się pomodlić. Często w imieniu innych odprawia swoje modły Szaman. Służą mu do tego świeczki, kadzidełka, kurczak w ofierze i butelka coca coli! (Kiedy podczas modłów odbije się przeganiane są złe duchy). Dla nas to szok, ale tam tak to działa. Oczywiście zakaz robienia zdjęć. Przewodnik ma umówionych kilka miejsc, w które może przyprowadzić „obcych”. Gościły nas Indianki, które zajmowały się tkactwem. Jeśli chodzi o pamiątki to rower i sakwy mają niestety jakąś maksymalną pojemność.

Tego dnia skosztowaliśmy nocnego życia – zaczęliśmy pysznym drinkiem na rynku. Później przenieśliśmy się na kolacje do jednego z licznych lokali. No i się zaczęło: jedzenie, drinki i salsa przy koncertującym na żywo zespole! Takie chwile kolekcjonujemy w sercach na gorsze czasy.