Dookoła Alp 1995 Japonia 1996 Dookoła Polski 1997 Madagaskar 1998 Wielki Kanion 1999 Kuba 2001 Meksyk, Belize, Gwatemala 2005 Sri Lanka 2006 Krym, Mołdawia, Rumunia 2008 Korsyka i Sardynia 2009 2021 2022 2023 Sorry, your browser does not support inline SVG.
Do domu
Po tej dawce zwiedzania ruszyliśmy w kierunku Osaki. Włączyliśmy się w potok pojazdów, od czasu do czasu zjeżdżając w boczne ulice, gdyż czasami przejazd główną drogą był zamknięty dla rowerów. Gdy dojechaliśmy do Osaki, to totalnie się pogubiliśmy, a mój zmysł orientacyjny zupełnie się rozregulował. Kilka godzin zabrało nam znalezienie biura informacji turystycznej. Tubylcy pytani o drogę zwykle tak tłumaczyli, że nic z tego nie rozumiałem, a namachali się rękami i nagadali co nie miara. No, ale w końcu dotarliśmy tam gdzie trzeba. Otrzymałem niezbędne informacje, zabrałem mapy. Dowiedziałem się gdzie znajduje się fabryka Shimano - jeden z głównych celów naszej podróży po Japonii. Czym prędzej ruszyliśmy w tym kierunku, gdyż umówieni byliśmy na wizytę. Przywitano nas bardzo serdecznie. Przed zwiedzeniem fabryki zaproszono nas do pokoju, gdzie miałem okazję dowiedzieć się czegoś więcej o zakładzie, jego historii i współczesności. Fabryka powstała w roku 1921 i nazwę swą wzięła od nazwiska założyciela (nadal władza w firmie jest w rękach rodziny Shimano), właśnie w tym miejscu, gdzie się ona obecnie znajduje, czyli w Sakai, 20 kilometrów od Osaki. Pierwszym produktem, jaki został wyprodukowany był wolnobieg i tak zaczęła się kariera wyrobów Shimano, które tak naprawdę umocniły swą pozycję na świecie niedawno, dzięki modzie na rowery górskie. Shimano jest także najbardziej cenionym producentem sprzętu wędkarskiego. Kołowrotki, jakie tam widziałem, zwane przez fachowców multiplikatorami, wprawiły mnie w małe osłupienie. Nie dość, że wykonane z tytanu, to wsadzono w nie mikroprocesory, dzięki którym nie sposób nie złapać ryby. Zresztą o wszystkich parametrach brania i nie tylko, informuje wyświetlacz ciekłokrystaliczny wmontowany w obudowę. Po prostu szok!

Poszliśmy zwiedzić fabrykę. Niestety wewnątrz hal produkcyjnych nie pozwolono nam robić zdjęć. Tajemnica. Obeszliśmy prawie cały zakład z wyłączeniem tych działów, do których nawet mysz się nie przeciśnie, czyli m.in. do działu projektowania. Dowiedziałem się jednak, że pracuje w tym dziale około 100 osób przygotowując komputerowe projekty osprzętu, który pojawi się za 3 - 4 lata. W innym pomieszczeniu testuje się osprzęty najróżniejszych firm i grup w różnych, czasami ekstremalnych warunkach, np. w błocie.

Tego dnia produkowana była grupa STX. Ludzi w halach produkcyjnych naliczyłem niewielu. Całą pracę wykonują roboty, nota bene produkowane na własny użytek tu w Shimano. Tylko trzy najwyższe grupy (Dura Ace, XTR, Deore XT) produkowane są przy nadzorze człowieka. Po zapakowaniu towar jedzie do imponującego, całkowicie zautomatyzowanego magazynu.

Na koniec obdarowano nas upominkami. Teraz pozostało nam jeszcze około 20 kilometrów do lotniska. Zostało ono niedawno wybudowane na sztucznej wyspie powstałej ze śmieci, około 50 kilometrów od centrum Osaki. Tak jak na lotnisku w Narita, tak i tu nie odbyło się bez problemów. Po prostu nie pozwolono nam dojechać rowerami na lotnisko. Wyspa jest połączona z lądem pięciokilometrowym mostem, po którym biegnie droga szybkiego ruchu. A więc rowerem nie wolno tu wjeżdżać. Nie ma też żadnej osobnej kładki dla pieszych, czy rowerzystów. Ale było pobocze szerokości 1.5 metra, więc postanowiliśmy tędy dostać się na lotnisko. Nie ujechaliśmy 500 metrów, gdy z głośników usłyszeliśmy głos: „Bicycles stop! This is a road only for cars.” (Rowery stop! To jest droga tylko dla samochodów.) Rozglądamy się, co jest grane? Oczy kilku kamer rozstawionych na moście skierowane są na nas. Miałem dziwne uczucie jakbym przeniósł się w przyszłość, w której każdy mój ruch śledzony jest elektroniczne oczy. Brrr! Szybko otrząsam się z tej wizji. Trzeba jednak zawrócić, bo inaczej zapewne zrobi to z nami policja. Zajechaliśmy do hotelu położonego w pobliżu wjazdu na most i poprosiliśmy o pomoc. Początkowo Japończycy nie zrozumieli o co nam chodzi. Tłumaczyli, że możemy zostawić tu rowery i dojechać na lotnisko pociągiem. W końcu wytłumaczyliśmy, że za półtorej godziny odlatujemy z rowerami. Japończycy stwierdzili, że nie mamy innego wyjścia jak wynająć taksówkę, która będzie kosztować około 80 dolarów plus 16 dolarów za wjazd samochodem na lotnisko. Jak to usłyszałem, to myślałem, że się wścieknę. W końcu panowie z obsługi hotelu, po konsultacji z przełożonymi postanowili, że wyjątkowo podwiozą nas za darmo samochodem hotelowym na lotnisko. Musimy tylko uiścić wspomnianą opłatę 16 dolarów.

Na zakończenie pobytu w Japonii trzeba było jeszcze przed wejściem do samolotu zapłacić tzw. podatek wyjazdowy - 25 dolarów za osobę. Kiedy usiadłem w samolocie poczułem ulgę. Nareszcie koniec problemów. Teraz jeszcze droga do domu. Samolotem „Finnairu” dolecieliśmy do Helsinek, a stamtąd do Warszawy. Zapakowaliśmy się do pociągu i do Poznania! Trzy godziny jazdy dłużyły się niemiłosiernie. Bardzo stęskniliśmy się za bliskimi. Czekali na nas na dworcu z wielkim transparentem. I tak dobiegła końca nasza wyprawa. Po prawie rocznych przygotowaniach spędziliśmy 35 dni w Japonii pokonując 3000 kilometrów.